niedziela, 17 czerwca 2012

14. Dziękuje za prezent...


Nie było go... ani przed moim domem, ani w szkole. Nigdzie nie spotkałem mojego słońca, mojej tarczy przed samotnością, jego dłoni wciąż blisko mojej, jego ust, które wprawiały mnie w gorączkę...
- Jak się czujesz? - usłyszałem, za plecami.
Odwróciłem się, natrafiając wzrokiem na natrętną blondynkę.
- Dobrze, Nansy... - odpowiedziałem chłodno i sarkastycznie.
- Ile razy mam cię przepraszać za tamtą imprezę? Przecież byłam kompletnie pijana! - powiedziała, nadymając usta. - Ledwo trzymałam się na nogach!
Westchnąłem głęboko, po czym wzruszyłem obojętnie ramionami.
- A gdzie Way? - spytała, ruszając ze mną do sali od religii, przedmiotu który bił na głowę wszystkie inne, swoją głupotą.
Być może było to tylko moje zdanie, zatwardziałego ateisty, który po prostu wolał uniknąć siedzenia w szkole dłużej z powodu etyki.
- Źle się dziś czuje. - wyjaśniłem, nie darząc jej nawet spojrzeniem.
Dzień minął, jak się tego spodziewałem, wolno. Czas działał na moją niekorzyść, płynąc leniwie i ciągnąc się niemiłosiernie. Brak Gerarda doprowadzał mnie do szaleństwa i miałem gdzieś to, że nie jest to normalne. Ja... kochałem go.
W końcu opuściłem budynek szkoły i skierowałem się w dobrze znaną uliczkę. Kilka minut później, zza domów wyłonił się ten należący do czerwonowłosego. Podszedłem do drzwi i zapukałem w nie. Po chwili otworzył mi wysoki blondyn.
- Cześć. - powiedziałem, czując się dziwnie na progu.
Zwykle wchodziłem do środka za gospodarzem, jednak teraz wolałem zachować się najuprzejmiej jak potrafiłem, żeby zrobić dobre wrażenie na bracie Gerarda.
- Hej Frank! - powiedział, wyraźnie ucieszony moją wizytą. - Wchodź, wchodź...
Wsunął się trochę głębiej i obrócił tak, żebym mógł go minąć. Wykonał śmieszny ruch ręką, jakby naśladując lokaja w jakiejś rezydencji.
- Dzięki... - zacząłem. - Jak Gerard?
W twarzy Mikey'a coś drgnęło. Jego krzywy uśmiech zniknął i zastąpiło go zatroskanie.
- Już lepiej, ale to trochę dziwne, że tak nagle się źle poczuł.- powiedział.
- Też tak sądzę. - mruknąłem, przechodząc do salonu. - Gdzie jest?
- U siebie. Chcesz się może czegoś napić?
- Nie, dzięki. Poradzę sobie. - rzuciłem szybko, wchodząc na schody.
Zapukałem cicho w drzwi do pokoju Gerarda. Po usłyszeniu krótkiego „proszę”, wszedłem do środka. Chłopak siedział przy biurku z ołówkiem w ręku. Jego twarz była dziwnie blada, jednak rozświetlał ją szczery uśmiech.
- No wreszcie. Już myślałem, że Mikey się do mnie dobierze. - powiedział.
- A co się stało? Chciał wlać w ciebie rosołek? - zażartowałem, z ulgą widząc, że humor mu dopisuje.
- Coś w tym stylu.
Podniósł dłoń do ust, by stłumić kaszlnięcie. Niepewnie usiadłem na jego łóżku, z strapieniem patrząc mu w oczy. Odłożył ołówek i zwrócił twarz w moją stronę.
- Oj nie rób takiej miny. Jeszcze nie umieram... - powiedział, zaniepokojony.
- Ehh... ten piątek trzynastego. - mruknąłem i rozłożyłem się na jego pościeli, jak na własnej.
Usłyszałem dźwięczny śmiech. Po chwili łóżko skrzypnęło pod ciężarem drugiego ciała. Gerard siedząc obok, mimo wszystko starał się ograniczyć kontakt między nami i nie dotykać nawet mojej dłoni. Widząc to podniosłem się, tak by nasze twarze były na tej samej wysokości... a przynajmniej na podobnej, bo czerwonowłosy był ode mnie wyższy prawie o pół głowy. Sięgnąłem dłonią do jego warg i delikatnie przejechałem po nich wskazującym palcem.
- Nawet gdybyś miał umrzeć, poszedł bym za tobą... - szepnąłem, muskając ustami jego policzek.
Podniosłem ponownie wzrok i dostrzegłem zaskoczenie na jego twarzy.
- Czemu? - spytał, marszcząc delikatnie brwi.
- Bo... - zacząłem. - Bo cię kocham.
Złotooki odsłonił zęby w uroczym uśmiechu.
- Nawet gdybym umarł, nie pozwolił bym by cię to spotkało, bo też cię kocham. - szepnął, nachylając się nade mną.
Nasze usta złączyły się. Czułem jak wszelkie obawy ulatują z mojego ciała. Chciałem móc po prostu, być blisko niego. A to co powiedział o swojej śmierci... Przecież, gdyby umarł, moje życie nie miało by już najmniejszego sensu, a on chciałby mnie skazać na pustą egzystencję.
Oparłem dłoń o jego tors, czując pod palcami szybkie bicie serca. Moje własne biło w tym samym rytmie, jakby były połączone i pompowały tą samą krew. Po chwili chłopak odsunął się ode mnie, z wyraźnym przygnębieniem.
- Cokolwiek to jest, nie chcę cię zarazić. - powiedział.
- Cokolwiek to jest... - powtórzyłem. - Mogę chorować na to, razem z tobą.
Gerard wstał z łóżka i usiadł z powrotem przy biurku.
- Ja chyba coś powiedziałem! - podniosłem lekko głos, również wstając.
- Nie zauważyłem. A tak swoją drogą, wziąłeś mi lekcje? - spytał, zmieniając temat.
Wydałem z siebie cichy pomruk i zszedłem na dół po plecak, który tam wcześniej zostawiłem.
Gdyby nie to, że Gerard co jakiś czas kasłał, przyprawiając mnie tym o gęsią skórkę, odniósł bym wrażenie, że nic mu nie jest. Śmiał się, rozmawiał ze mną, a nawet rzucał we mnie książką, gdy twierdziłem, że jest strasznym kujonem. Za oknem słońce zachodziło za widnokrąg, a ja dalej siedziałem na podłodze w jego pokoju, szczerząc się mówiąc, mówiąc i mówiąc, jak katarynka. Gdy księżyc wisiał już nisko na niebie, wyszedłem, pożegnany bardzo uprzejmie przez Mikey'a. Wiatr owiewał moją twarz, niosąc ze sobą zapach wiosny. Kwiecień robił się coraz cieplejszy. Gdy dotarłem do domu, mój telefon oznajmił odebranie wiadomości. Przeczytałem ją czerwieniąc się coraz bardziej. Wysłał ją przed chwilą Gerard, jednak z co najmniej pięciodniowym opóźnieniem.
„Tak w ogóle to zapomniałem Ci powiedzieć, że 9 miałem urodziny, a konkretnie to dzień przed przyjazdem Mikey'ego. Dziękuję za prezent, który mi dzisiaj zrobiłeś przychodząc. Pamiętaj, że Cię kocham
xoxo g”
Zakłopotany położyłem się spać, zastanawiając się czemu nie powiedział mi o swoich urodzinach.

4 komentarze:

  1. Hmmmmm Dlaczego nie powiedział? Jestem ciekawa ;D No i... jakie to sweet ^^ Tylko ta choroba G. mnie niepokoi ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, nareszcie ;D Czekałam na to ;P
    a tak w ogóle to super jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niemoge sie doczekac kiedy dodasz nexta bardzo mi sie spodobaly twoje wypociny xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie <3

    Zapraszam do siebie i liczę na opinie.
    Przepraszam za spam.

    http://opowiadaniaaaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń